Urocza, skądinąd, istota,
która spogląda z miną rzezimieszka
to Jack Black - w skrócie Black.
Dla takiej kociary jak ja
to ironia losu - hołubienie gryzonia.
Cóż, stało się:
dziecko przyniosło, to został.
Został ulubieńcem całego domu:
smakołyki, pieszczoty,
puszczone płazem wybryki
(z użyciem ostrych siekaczy).
W zamian przybiega na zawołanie,
tuli się i niemalże łasi - żeby pogłaskać,
mogę powiedzieć, że cieszy się
na nasz widok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz