Udało mi się popełnić kolczyki
haftem koralikowym
i nie pomylić się
przy liczeniu drobiazgu podczas obszywania,
dzięki czemu są dosyć równe.
Dosyć równe - bo robione drobnicą czeską
a nie żadnym toho lub miyuki.
Koraliki są miodowe i złote,
kaboszony - zielone.
W efekcie powstały
przebogate
barokowe
kolczyki
w stylu
"kto to założy? gdzie się w tym pokaże?"
Do posłuchania dziś
kawałek sprzed prawie 30 lat
(w podstawówce na dyskotece szkolnej
w sali gimnastycznej się przy tym przytupywało
z cichą nadzieją, że któryś jednak zaprosi do tańca:)
Howard Jones - "What Is Love"
A widzisz i tu mnie zawstydziłaś- wyszedł ze mnie leń okrutny bo nigdy nie liczę, a to oczywiście wiąże się z dodatkowym pruciem :D Ale następnym razem jak osiołek powtarzam ,,po co to liczyć pfff" i historia powtórzona :D
OdpowiedzUsuńCzeska drobnica nie jest zła, czasem trzeba tylko trochę poprzebierać, ale jak widać na załączonym obrazku można śliczności wyczarować.
Powiadasz, że to już 30 lat od tego kawałka?;> No popatrz....Toć dopiero człowiek pod ścianą sterczał :D
No właśnie liczyć, liczyć... Lepiej porachować koraliki niż dodatkowy czas spędzony przy pruciu i wyszywaniu od nowa :)
UsuńFakt, po przebraniu koralików te czeskie wyglądają w robótkach naprawdę świetnie.
Taaak, 30 lat... Nostalgia mnie ogarnia :'(
Choć z drugiej strony: "Forever young" - prawda?